Jak to rzeczywiście jest z tą archeologią

Poprzednie wpisy, w których pojawił się wątek archeologiczny, tj. „Dzień 1 – dobre złego początki” i „Dzień 2 – archeologii ciąg dalszy”, wywołały dużo Waszych pytań i wątpliwości związanych z tym tematem. Część z Was pytała „skąd w ogóle wzięli się archeolodzy na placu budowy?”, inni znowu „dlaczego ich wpuściliście?” lub „nie wiedzieliście wcześniej, że działka leży w takim miejscu?”. W dzisiejszym wpisie postaramy się odpowiedzieć na te pytania i rozwinąć temat oraz wyjaśnić krok po kroku, co należy zrobić żeby szybko uporać się z archeologicznym problemem.

Aby dobrze rozwinąć wątek, trzeba zacząć od samego początku. Gdy byliśmy jeszcze na etapie zakupu działki, oczywiście zaglądaliśmy do MPZP i wiedzieliśmy, że nasza działka leży w obrębie strefy ochrony archeologicznej. W związku z tym zapytaliśmy sąsiadów, którzy budowali się około 5 lat temu, jak sobie poradzili z tym problemem i okazało się, że po prostu nie robili nic. Można powiedzieć, że utwierdziło nas to w przekonaniu, że nie ma co brać tego pod uwagę i podpisać umowę kupna 🙂 Tak naprawdę, nawet gdybyśmy od początku wiedzieli, że będzie się to wiązało z zatrudnieniem archeologa i dodatkowymi kosztami to i tak byśmy tę ziemię kupili. Po głębszym zapoznaniu się z tematem, dowiedzieliśmy się, że przepisy dotyczące ochrony zabytków i stref archeologicznych zaostrzyły się jakieś 3 lata temu. Wcześniej wystarczyło, że kierownik budowy był zobligowany do zgłoszenia ewentualnych znalezisk podczas prac ziemnych.

W naszym przypadku było tak, że w pozwoleniu na budowę mieliśmy zapis zobowiązujący nas do nadzoru archeologicznego podczas wykopów. Teoretycznie moglibyśmy olać sprawę i po prostu kopać, ale przy późniejszym odbiorze budynków mogłyby pojawić się schody (i to nie te prowadzące do domu). Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego może nie oddać budynku do użytkowania, a nawet nałożyć kary finansowe za niedopełnienie obowiązku. Chyba się nie opłaca kombinować…

Archeolodzy na placu budowy

Nie byliśmy z tego faktu szczęśliwi, ale zabraliśmy się do poszukiwań odpowiedniego archeologa, z którym bezproblemowo przebrniemy ten etap budowy. Mieliśmy dwa kryteria wyboru tej osoby: cena (na rynku znajdziemy oferty od 1000 zł do nawet 5000 zł za nadzór archeologiczny), czas (podana cena jest za 1 dzień pracy:)). W zasadzie z polecenia trafiliśmy na Panią Archeolog (dalej zwana Bezproblemowa). Spotkaliśmy się, wypiliśmy kawę, podpisaliśmy wniosek o wydanie pozwolenia na prowadzenie prac archeologicznych, zostawiliśmy jej wymagane dokumenty: mapa zagospodarowania terenu, rzutu i przekroje fundamentów oraz potwierdzenie opłaty skarbowej w wysokości 82 zł za wydanie papierka. Czas oczekiwania na wyżej wymienione pozwolenie to podobno 3-4 tygodnie – czekaliśmy 6… Umówiliśmy się z Bezproblemową na placu budowy w dniu kopania fundamentów.

Jak już wiecie z poprzednich wpisów Bezproblemowa wcale bezproblemową nie była. Jej praca polegała na kontrolowaniu pracy koparki, by w razie jakichkolwiek znalezisk nic się nie uszkodziło. Gdy już „coś” znalazła nadzór archeologiczny przeobraził się w ratunkowe badania archeologiczne. Wtedy pojawili się również inni archeolodzy na placu budowy. I tutaj niestety obowiązują już inne stawki, tj. 4000 zł za 100 m2 przebadanych stanowisk/obiektów archeologicznych. Póki co rachunku jeszcze nie dostaliśmy, także nie wiemy do końca ile kosztowała nas ta impreza. Szacujemy około 2500 zł (oczywiście nie licząc koparki), ale o ostatecznym wyniku poinformujemy na facebook’u. Co do opłat to niestety w naszym kraju Inwestor płaci za cały archeo-cyrk.

archeolodzy na placu budowy
Ręka Bezproblemowej – szkic przekroju obiektu

Archeologia od podstaw

Skąd w ogóle archeolodzy wiedzą, że w ziemi jest stanowisko archeologiczne? Tak naprawdę nie wiedzą. Jedyną metodą sprawdzenia jest kopanie, które pozwoli określić czy coś jest czy nie. A skąd bierze się strefa ochrony archeologicznej w MPZP? Jest to regulowane przez AZP – Archeologiczne Zdjęcie Polski, czyli program prowadzony od 1978 roku. Badania prowadzone są różnymi metodami – od badań powierzchniowych, po zdjęcia lotnicze. Istotne są też przesłanki historyczne co do istnienia osad i grodzisk.

Reasumując, jeśli jesteśmy w strefie ochrony archeologicznej to musimy zgodnie z prawem zapłacić za nadzór i ewentualne badania. Temat jednak nie jest taki straszny, jak się może wydawać. W większości przypadków nie wstrzyma nam budowy na dłuższy okres czasu – w naszym przypadku dwa dni. Bezproblemowa zapewniała nas, że dobrze jest mieszkać w miejscu, gdzie mieszkali prehistoryczni ludzie, ponieważ wybierali oni zawsze lokalizacje „dobre” do zamieszkania. Mamy nadzieje, że tak będzie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.